Wszelkiego rodzaju jubileusze mają w sobie pewien posmak finału. To znaczy: jubilat osiągnął godny uznania wiek, ma sumę osiągnięć, czas więc, by je podsumować. Trzydziesto-lecie pracy artystycznej fotografika Antoniego Ruta jak najbardziej zaprzecza owej „finalnej” postaci jubileuszu. Jest to po prostu tylko przystanek na stale kontynuowanej drodze, znaczonej różnorodnymi osiągnięciami. Ich telegraficzny – z konieczności – przegląd daje aktualna wystawa.
Swoją pierwszą nagrodę za zdjęcie otrzymał okrągło przed trzydziestu laty, chociaż z aparatem fotograficznym niemal się urodził, jako że ojciec, członek ZPAF, był dla niego od najmłodszych lat wzorem i przewodnikiem. Nagrodzone zdjęcie było reportażowe („Modelka”) i właśnie reportaż głównie interesował pana Antoniego. Wszelako na wystawie wita zwiedzających wybór jego prac artystycznych – portrety. Autor maluje światłem twarz, wydobywając coraz to inne jej cechy, pewnie nie zawsze przeczuwalne przez model. I przekształca wizerunki, grafizuje, eksperymentuje z kolorem dodanym.
Zaraz jednak mamy to, od czego zaczynał – reportaż. Ale już dojrzały, poszukujący, dokonywany kamerą penetrującą egzotykę Azji Środkowej, architekturę jej krajów, ludzi, sceny rodzajowe. Obrazy pulsują życiem, czuje się moment podchwycony przez autora, jedyny i niepowtarzalny.
Czas by przejść do działu, który Antoni Rut nazwał „Poszukiwania”. Tutaj widzimy jak fotografik odkrywa coraz to nowe możliwości mikrofotografii, eksperymentuje z grafizacją fragmentów, ich multiplifikacją, tworząc z realistycznych składników abstrakcyjne, intrygujące kompozycje. Sąsiadują z nimi „Przekształcenia” – graficzno-malarskie studia portretowe, w których przenikanie kształtu i koloru intryguje, wciąga, przykuwa uwagę.
A potem przychodzi wyciszenie i refleksja krajobrazu, wielkiej pasji autora. Są to więc impresje w słońcu, studia ulubionego motywu twórczości Antoniego Ruta – wierzb, i wielkopolskie obrazy tej ziemi. Na pewno najbardziej intrygujące są właśnie wierzby. Trochę „zaczarowane”, zawsze malownicze, czasem melancholijne, ale i „uporządkowane” (jak mówi autor), czyli przetworzone. Jakże wiele dostrzegł on w naszej ziemi, tej na przysłowiowe wyciągnięcie ręki. Ileż, dzięki temu, będziemy mogli sami sprawdzić, zainspirowani jego sugestiami. Warto w tym miejscu dodać, że Antoni Rut jest wiceprezesem Okręgu Wielkopolskiego Związku Polskich Fotografików Przyrodniczych, organizacji istniejącej od 1995 roku i liczącej około 600 członków.
Wystawę oglądamy w pomieszczeniu Fotoplastykonu, jedynej w swoim rodzaju osobliwości w stylu retro. Kiedyś, w XIX i na początku XX wieku, bardzo popularnej, dziś już tylko traktowanej jako „ciekawostka z myszką”. Pan Antoni ten rodzinny zabytek prowadzi od 1983 roku, zaopatrując własnymi zestawami trójwymiarowych zdjęć, które zresztą zwykł prezentować na każdorazowym wernisażu swoich nowych prac. Także – ostatnio – malarskich, bo osobnym hobby jego jest malarstwo olejne. Tematem jego obrazów są studia pejzażu, a mistrzem Vincent Van Gogh.
Jest człowiekiem skromnym, ale bardzo aktywnym, o czym świadczyć może fakt, że w Poznańskim Towarzystwie Fotograficznym (gdzie zarekomendował go nieodżałowany artysta Lech Morawski) przez lata stale plasował się wśród pierwszych najaktywniejszych jego członków.
Zdzisław Beryt redaktor Gazety Poznańskiej