Według Jean Paula sztuka to „jedyny drugi świat na tym świecie”, którego miarą i wagą jest wyobraźnia. Świat przedstawiony na zdjęciach Antoniego Ruta podszyty jest emocjami charakterystycznymi dla stanów świadomości, które nazywamy symbolicznymi, onirycznymi, jak przede wszystkim uczucie jednoczesnej fascynacji i emocji utożsamiających tęsknotę. Zauważamy różne fragmenty konsekwentnej, zastanej rzeczywistości, na której artysta stara się wysublimować nurtujące, uderzające go piękno. Powierzchnia zdjęć przestaje być lustrem przedmiotów, stając się ekspresją, wyrazem potencjału „dostrzegania”. Atmosfera niedopowiedzeń opanowuje wszystko, łącząc się z nieledwie rodzajowym traktowaniem tematów. Łudzi się nas, iż pozostajemy w sferze realiów, podczas gdy jesteśmy już w obszarze czystych a nieokreślonych znaczeń. Oko Antoniego umie rozróżnić hipostazy dotykalnych przedmiotów. Jego fotograficzny los krzepnie w dziełach oczyszczonych z wszelkich przypadkowości, wewnętrznie zgodnych i uspokojonych, harmonijnych i koniecznych. Zawsze chce zespalać w jedno rzeczywistość i marzenie.
W krajobrazie form zauważamy specyficzny świat, bogactwo zjawisk skalnych, różnorodność geologiczną akcentowaną dla tej orogenezy charakterystycznymi jednostkami tektonicznymi i symbolicznymi liniami geomorfologicznymi. Interesujący jest dobór barw za pomocą których fotograf oddaje swoje górskie wrażenia. W autorskim opisie Alp, podobnie jak u poetów tatrzańskich, góry są przede wszystkim białe, srebrne, szare, ołowiane, sine, błyszczą brylantowo i na zmianę czernieją objawiając zarazem najsubtelniej załamane odcienie barw pryzmatycznych. Natomiast fotografie pewnego zbliżenia, pewnej bliskości ukazują zawężony kąt widzenia, patrzenia na wycinek zbocza, bez horyzontu i nieba, zanurzonego w „bieli” przesianej szarymi planami kamieni. Antoni Rut nie kładzie nacisku na wydobywanie czy odsłanianie kontrastu materii, lecz na odkrywanie delikatnej, dyskretnej orkiestracji szarości, czerni, błękitu i bieli. Patrząc naturalistycznie bez zbędnych dopowiedzeń i ubarwień, dochodzi w pokazywaniu wycinka świata, widzianego jednak nieuchronnie pod kątem „nastroju”, do fantastycznych obrazów kosmologicznych opisanych wręcz metafizycznie.
© Leszek Lesiczka krytyk sztuki, prezes Stowarzyszenia Pryzmat